Rozpoczął się międzynarodowy festiwal filmowy w Berlinie. W programie m.in. nowy film Agnieszki Holland pt. "Szarlatan" oraz serial "The Eddy" Damiena Chazelle'a z Joanną Kulig w obsadzie, a także polska animacja "Zabij to i wyjedź z tego miasta" Mariusza Wilczyńskiego.
Na miejscu jest nasz współpracownik Adam Kruk, który codziennie będzie Wam dostarczał recenzji najciekawszych produkcji. Zaczynamy od filmu otwarcia – "My Salinger Year" twórcy nominowanego do Oscara "Pana Lazhara", Philippe'a Falardeau. Następna relacja już jutro. ***
Agentka czy poetka?
autor: Adam Kruk
Nowy Jork 1995 roku. Ze słonecznej Kalifornii przybywa tu Joanna (
Margaret Qualley), porzucająca najpierw studia na Berkeley, a potem chłopaka. Dziewczyna jest początkującą poetką, więc miasto, oddychające wręcz literaturą, wydaje jej się idealne. Mówi, że zawsze marzyła o tym, by mówić w pięciu językach, pisać po kawiarniach i pomieszkiwać w tanich kanciapach. Na początek udaje jej się spełnić ostatnie z marzeń – okupuje bowiem kanapę przyjaciółki (
Seána Kerslake), a gdy gościnność tej się kończy, wynajmuje norę z chłopakiem poznanym w socjalistycznej księgarni (
Douglas Booth). Wszystko zaczyna się układać także w życiu zawodowym. Nie tylko dostaje pracę, ale w dodatku w branży, która najbardziej ją interesuje. Będzie obcować z literaturą, choć nie w charakterze pisarki – zatrudniająca ją Margaret (
Sigourney Weaver) prowadzi legendarną nowojorską agencję literacką i uważa, że ról twórcy i agenta nie sposób łączyć.
Pewnie wie, co mówi, bo jej klientami byli Agatha Christie, Francis Scott Fitzgerald czy J.D. Salinger – i to właśnie tym ostatnim zajmować ma się świeżo upieczona pracowniczka. Kultowy pisarz, który bacznie strzeże swojej prywatności, nie wydał nic od trzech dekad i niektórzy dziwią się, kiedy słyszą, że wciąż żyje. Inni zaś – jako że "Buszujący w zbożu" rozbudza umysły kolejnych pokoleń czytelników – namiętnie wysyłają do niego listy z propozycjami spotkań autorskich, wyrazami uwielbienia albo opisami własnych dramatów. Joanna ma tę korespondencję czytać, a następnie niszczyć. Lektura zaczyna jednak coraz mocniej ją pochłaniać – fani, powierzający ulubionemu pisarzowi swe sekrety, w jej głowie ożywają, zaczyna im odpisywać, a więc przekraczać swe uprawnienia. Jednocześnie zaangażowanie w pracę coraz mocniej oddala ją od realizacji własnych planów. Może zamiast odnaleźć się w Nowym Jorku, jeszcze bardziej się pogubiła?
Ósmy film Kanadyjczyka
Philippe'a Falardeau, nominowanego do Oscara za
"Pana Lazhara", jest jednocześnie jego trzecim zrealizowanym po angielsku. Reżyser z Montrealu scenariusz stworzył po przeczytaniu autobiograficznej książki Joanny Rakoff "My Salinger Year" i zaczął szukać aktorki, która mogłaby się w nią wcielić. Padło na
Margaret Qualley, którą zobaczył w reklamie Kenzo. Córka
Andie MacDowell po świetnym występie u
Tarantino w
"Pewnego razu... w Hollywood" oraz wyprodukowanym dla stacji FX serialu
"Fosse/Verdon" jest na fali wznoszącej i rola ta mogłaby być biletem do pierwszej ligi – gdyby tylko film okazał się lepszy, a
Qualley nie wypadła w nim tak bezbarwnie. Joanna to postać bez właściwości, trudno nawet uwierzyć w jej poetycki talent. Sumiennie wykonuje pracę, choć ma inne aspiracje, w związki wikła się beznamiętnie i kończy je bez przekonania. Typ piątkowej uczennicy, której nie sposób kibicować, bo wiadomo, że i tak w jej dzienniczku wszystko będzie się zgadzać.
Całą recenzję Adama Kruka można przeczytać TU.