I pomyśleć, że wczoraj była wojna, a dziś jedną z niewielu nieprzyjemności jest brak ciepłej wody. Nie mogę wyjść z podziwu nad mądrością władców żabojadów, którzy gdy było trzeba kolaborowali z Niemcami i ładowali żydów do pociągów, a gdy nastała inna prawda etapu, załapali się na paradę zwycięzców tychże Niemców, a teraz robią filmy w koprodukcji z Izraelem.
Sam film - taki sobie obyczaj. Można popatrzeć bez obrzydzenia.
Oczywiście. U nas sami akowcy, a ludowi całemu należy się gremialny Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata. Zaś Francuzi jeszcze przez 20 lat po wojnie powinni mieć zakaz produkcji pogodnych komedii z happyendem.
Nie udało mi się tylko dociec, czy fakt, że ten film zapewne nie był tworzony w koprodukcji z Izraelem jakoś go uniewinnia, czy jeszcze dodaje się do listy osobliwych grzechów pierworodych.
Jak najbardziej 8, a nie jakieś 5. Ładnie, sprawnie, wdzięcznie i zabawnie. W dodatku z suspensem, galerią barwnych postaci, miłością w tle i szczęśliwym zakończeniem.
Naprawdę warto wyrosnąć z przekonania, że "wszystko jest polityczne". To jest nieprawda, na dodatek -- źle wpływająca na nerwy.