Oglądając w kinie 1) czułem się jak na polu bitwy i 2) myślałem to samo co powiedział w wywiadzie, filmowy gen. Anders czyli Michał Żurawski:
„pytanie: - Czego powinni się spodziewać widzowie i widzki, którzy wybiorą się na ten film?
Michał Żurawski odp: - Niestety dużo krwi i takiego jakiegoś z tyłu głowy myślenia, że ta wojna jest za drzwiami.”
Samo "widzki" podważa 1/3 sensu i jakości tego wywiadu (nie, chyba nie będę owego słuchał, opieram się na Twoim opisie).
Chodzi o samą końcówkę, dosłownie ostatnie słowa Żurawskiego z odpowiedzi na pytanie (widzki - miało być zabawnie) bossa Filmwebu. Nie chciałem tego zmieniać żeby nie zwrócić uwagi na coś trzeciorzędnego. Oglądając, naprawdę myślałem jak jest na froncie na Ukrainie, tym bardziej, że broń jest o wiele nowocześniejsza. Wtedy było strasznie, a teraz? Po filmie natknąłem się na ten wywiadzik i nie tylko ja tak kojarzę.
Czyli rozmawiali o filmie wojennym, o wojnie (kiedyś i jakoś w domyśle dziś), jakie to złe i straszne - a "przy okazji" miało być zabawnie? Aha. Bo wojna jest straszna, to syf, bieda, strach i wiele innych rzeczy o których nawet nie ma co pisać - bo jej nie przeżyliśmy, to co można pisać? Co do nowoczesności, to może jednak kiedyś mogło być "gorzej", dawna broń była bardziej 'toporna' i przez to właśnie straszniejsza właśnie. Opieka medyczna też nie była na tak wysokim poziomie. Oczywiście to tylko przemyślenia faktów, elementów danych czasów, jako bez oceny.