Strasznie mizerny film, ale czegóż właściwie można się było spodziewać po kontynuacji takiego "hitu" jak "Dracula 2000", który sam już w sobie należał do kategorii najgorszych popłuczyn. Jason Scott Lee (jak zawsze gibki, jak zawsze bez wyrazu) jako ksiądz-wampir (que?), który zawzięcie ściga protoplastę całego rodu krwiopijców w osobie Rutgera Hauera. Udział tego ostatniego jest w zasadzie jedynym atutem "Dziedzictwa" - to facet, na którego patrzy się z przyjemnością, nawet gdy gra w takim gniocie i nie ma żadnej konkretnej roli do zbudowania. Niestety, Rutger pojawia się na ekranie dopiero pod koniec, wcześniej przez większość czasu wieje nudą. Ogólnie rzecz biorąc: sztampa do potęgi szóstej. Dla tych, którym w filmie starcza, że czasem ktoś błyśnie zębami i będzie odrobina kopaniny. Reszcie odradzam.