Ostatni film Alfreda Hitchcocka. Bez zachwytów i miejsca w panteonie najlepszych dzieł mistrza, ale wciąż kawał dobrej roboty.
Król suspensu już nie musi niczego udowadniać, więc może pozwolić sobie na nieskrępowaną zabawę schematami i gatunkami, dzięki czemu jego film funkcjonuje jednocześnie jaki niezły thriller z przymrużeniem oka jak i fajna komedia z sympatycznymi bohaterami na pierwszym planie (niby oszuści, ale miejscami tak nieporadni, że z miejsca zdobywają przychylność widza).
I choć miejscami widać tu sporo uproszczeń, a i kilka scen może wydać się co najmniej denerwujących (dziwaczna egzaltacja Blanche w scenie jazdy bez hamulców zamiast śmiesznie wypadła żałośnie), ogląda się to bardzo dobrze.
Choć momentami czuć, że to film spóźniony – w latach 70 gdy rządziły już filmy sensacyjne, a rok wcześniej na ekranach pojawił się pierwszy w historii kina blockbuster, na staroświecki, poczciwy kryminał rodem z lat 50 nie było już zapotrzebowania, co może świadczyć o dość słabym powodzeniu filmu. Niesłusznie – to wciąż dobre kino…
Moja ocena - 6/10