"Czy tylko ja uważam, że była ona w filmie całkowicie niepotrzebna? Dłużyła się strasznie, do tego momentami jakaś dziwna perspektywa, dramatyzm aż do przesady, jeszcze mogli mu w tym lesie fortepian postawić ;) Czy to miała być parodia?" - Yup, to ewidentna parodia teledysków z lat 80 ;) Sposób w jaki Kriss śpiewa (szczególnie w oryginale), jak się porusza, ekspresje twarzy, typowe jak na lata 80 koncepty przedstawienia kochającego z teledysków, instrumenty użyte w piosence (być może i to, że się dłuży, kto wie...), to wszystko jest żywcem wyjęte z teledysków tamtego okresu

Niektórym to podejdzie, innym nie. Niektórzy będą tego nienawidzić, a inni uważać za najlepszą piosenkę w całym filmie ;) Piosenka jest na tyle inna od reszty, że reakcje mogą być naprawdę różne

Szczególnie w oczy rzuciło się wyciemnienie obrazu i pokazanie twarzy jak w teledysku Bohemian Rhapsody. Bardzo fajny efekt wyszedł. A sama piosenka wg mnie była na poziomie, chociaż jej początek ze Swenem to najlepsze rozpoczęcie utworu w całym filmie.

Yup. Trzeba też przyznać że dubbing w tej piosence nie zawiódł. Mimo, że teledyski tego typu to głównie USA, to jakimś cudem z polskiej wersji też bije ten klimat amerykańskich teledysków z tamtego okresu, jak udało im się to osiągnąć, nie wiem :)

Ponoć utwór był wzorowany na teledyski Bryana Adamsa, min. do filmu 'Robin Hood Książę Złodziei" ;)

Słucham teraz i ewidentnie coś w tym może być ;) Podobne rozłożenie ładunku emocjonalnego plus słowa o niemal takim samym znaczeniu. Baaardzo blisko :)