Dałam radę, ze skupieniem, obejrzeć około 1 minutę. Poległam po kilkudziesięciu sekundach gdy załamana Ann zagłusza rozstanie z kapitanem winem pitym prostu z butelki. Dałam radę jeszcze 2 minuty, może 3 i myślę że to był mój kres wytrzymalosci. Z obrzydzeniem wyłączyłam netflixa i włączyłam Perswazje na CDA z Sally Hawkins. Nie mogę z całą stanowczością odradzić tego filmu bo moja przygoda z nim trwała jakieś 4 minuty ale naprawdę trzeba się zastanowić czy ktoś chce nabijać netflixowi oglądalność
Nie rozumiem jak można tak krytycznie ocenić film max po czterech minutach. Nie oceniam nawet, gdy obejrzałam pół, bo przecież nadal może się wydarzyć coś co wpływanie pozytywnie lub negatywnie na odbiór filmu. Oceniasz dania bez spróbowania i krytykujesz piosenki po 3 sekundach? To hejt bez powodu, bo przecież nie widziałaś filmu. Szybciej twojemu zachowaniu do obrzydzenia niż luźnej adaptacji książki na jakiś luźny, leniwy wieczór.
Rzecz w tym, że nie widziałeś filmu. Ile osób tyle opinii. Nie zależy mi na przekonywaniu, że był dobry lub zły. Tylko, że 4 min? Serio? Resztę filmów oceniacie po zwiastunach czy po samym tytule? To lenistwo czy ograniczenie myślenia do granic możliwości?
Może raczej szacunek do swojego czasu?
Ja widziałam pół. I bardzo tego żałuję, bo z każdą chwilą jest tylko gorzej.