obejrzałam ten film dla Caryego Granta, ale nawet jego rola nie osłodziła tego dość słabego filmu. Fabuła niczego sobie, dałoby się z tego wykrzesać coś więcej, żołnierze, którzy na klika dni doświadczają "wolności" od zmagań wojennych i mogą choć na chwilę zapomnieć o szalejącym światowym konflikcie. Jednak rzeczywistość nie jest tak różowa jak się im wydawało, okazuje się, że no wojnie każdy chce się dorobić i uszczknąć nieco tortu pod wzniosłymi hasłami patriotyzmu i troski o żołnierzy. Tak naprawdę wojsko staje się po prostu produktem rynkowym, który można wykorzystać do swoich interesów. Przebywający na przepustce żołnierze przekonują się na własnej skórze, że ideały o które oni rzekomo walczą, są dla wielu rodaków tylko sloganem, a ofiara życia ich przyjaciół przydaje się tylko do motywowania robotników lub kampanii marketingowych. Zarys nie wygląda źle, jednak wykonanie tego pomysłu zdecydowanie nie wypaliło. Film jest dość toporny, role kobiece kładą go właściwie na łopatki, Jayne Mansfield jest irytująca ze swoim napuszonym tonem i nieustannym chichotem, zdaje się być karykaturą słodkich panienek. Z kolei Suzy Parker w tym filmie ma osobowość meduzy, zero emocji, zero wdzięku. Zastanawiam się tylko jak w taki przeciętny film wplątał się Grant, nawet jego błysk w oku nie ratuje tego obrazu. Obejrzeć można, tylko po co.