niesamowicie przeceniany wystarczy obejrzeć jeden film z nim a już wiadomo jak wygląda jego reszta kreacji wszedzie był taki sam nudny, sztywny i bez polotu.
Fakt, Grant nie był wybitnym aktorem, ale był amantem. Jak dla w tej jego jednej minie jest mnóstwo charyzmy. No i trzeba mieć trochę talentu aktorskiego, żeby grać amanta będąc gejem :)
Gdzieś Ty takie głupoty wyczytał... To, że Cukor, u którego zagrał parę ról był gejem (nawet żony nie miał ćwiok, a zrobił parę dobrych filmów), to Grant też musi nim być(on miał 5 żon więc szczerze wątpię).
Ok, sam nie wiem skąd mi się to wzięło. Mój błąd. Ale czemu Cukor "ćwiok"? Skoro był gejem, to chyba dobrze, że nie miał żony?
Sorry że po tak długim czasie odpowiadam. No, zrobił Cukor tyle dobrych filmów o miłości, dziwne to dla mnie.
Jeżeli po obejrzeniu filmu 'Arszenik i stare koronki' dalej będziecie twierdzić, że jest 'sztywny i bez polotu'... prześmieszny film. Jak widać w komedii też się sprawdził!
"His Girl Friday" w duecie z Rosalind Russel tworzą świetną parę. Jest chemia, dowcip i szalone tempo.
Dalej 'zmanierowany'?
Tam właściwie prócz tempa to nic innego nie ma. Chemii brak, dowcipu też, jedyne co zwraca uwagę to właśnie Cary Grant, bo spisał się doskonale w roli dziennikarza pracoholika :)
Aż musiałam się zalogować, bo nie mogę patrzeć na tak jawne szerzenie głupoty. Cary Grant "bez polotu?? "Nudny i sztywny"? Podejrzewam, że obejrzałaś nawet mniej niż jeden film z nim. Cary Grant był chyba największą mieszanką wdzięku, inteligencji i postawy dżentelmena w całej historii kina. Był kimś, kogo nazwać można klasycznym przykładem człowieka światowego, zniewalającego, pociągającego. Jego uroda, postawa, zachowanie uczyniły z niego jedną z największych gwiazd na świecie. Dla niewtajemniczonych wspomnę, że pokazał nie tylko talent komediowy (Naga prawda, Drapieżne maleństwo, Filadelfijska opowieść, Arszenik i stare koronki), ale zagrał również świetne, "dojrzałe" role (Osławiona, Byłam wojenną narzeczoną, Złodziej w hotelu, Niezapomniany romans, Szarada). Jego talent i osobowość były tak nieprzeciętne, nieszablonowe, że Amerykański Instytut Filmowy umieścił go na DRUGIM miejscu najlepszych aktorów wszech czasów (po Bogarcie). Poważnie chcesz jeszcze coś zakwestionować?!
Zgadzam się, ostatnio obejrzałam z nim film "Holiday" i "Drapieżne Małżeństwo", oba z 1938 roku, grał bardzo sztucznie, hmm... trudno to nazwać graniem, raczej deklamowaniem tekstu, bardzo kiepskim.
T.R. Devlin z ,,Osławionej'' i Roger O.Tornhill w ,,Północ, północny zachód'' - dwóch różnych mężczyzn, pierwsze z brzegu porównanie.
na kartce może byli różni ale tak drastycznej różnicy nie było widać. Choć muszę przyznać że moim zdaniem w "Północ..." Grant zagrał najlepiej.
Ja widziałam z nim 6 filmów, szykuję się na 7, w każdym z tych filmów, które ja widziałam grał trochę inne role, Ale chyba nie powiesz mi, że F. K. Dexter Heaven, lekko wredny były mąż Katharine Hepburn, to nie to samo, co charyzmatyczny agent Devlin z wg mnie drugiego najlepszego filmu ArcyMistrza Alfreda Hitchcocka pt. OSŁAWIONA.
Może i nieco przeceniany, ale jako komik znakomity.
Przy jego komediach człowiek zawsze się świetnie bawi np:
Naga prawda 1937, Drapieżne maleństwo 1938, Philadelphia story 1940,
Dziewczyna piętaszek 1940, Arszenik i stare koronki 1944.
Uważam, że to komedie wysokich lotów, takie z klasą i w dzisiejszych czasach komedie stoją na dużo niższym poziomie.
Nie kwestionuję jego roli w historii kina, ani nie uważam go za kompletnego nieudacznika.
C. Grant w historii kina zostanie już na zawsze, ale IMO postawienie go obok takich legend jak Peck, Newman, Stewart, Bogart czy Cagney to spore nadużycie.
Szkoda że niektórzy użytkownicy (monika_rm_2) tego nie rozumieją.
Bo kiedyś był inny styl aktorstwa. W telewizji grali jak w teatrze, więc oczywistym faktem jest to, że dzisiaj już to nie wygląda dobrze.
Eee... tam było bardziej teatralnie ale bez przesady, tak to ogólnie unikał bym starych filmów a je uwielbiam.
Moja ocena tego jest taka, Cary Grant mimo jego niezaprzeczalnego wkładu w amerykańską kinematografię i uroku, który działał na kobiety i był amantem, umiejętności aktorskie miał znikome.
Oczywiście, że aktorem był żadnym Grant. Mało o kim z tamtego okresu można powiedzieć, że przykuwał uwagę.