Oczywiście jest znany przede wszystkim z, genialnych skądinąd, występów w "Za kilka dolarów więcej" i "Dobry, zły i brzydki", ale ja go również pamiętam jako (nie do końca) czarny charakter w "Gwieździe szeryfa" Anthony'ego Manna. Wracając do drugiej części "dolarowej trylogii" Sergio Leone, Van Cleef w tym filmie co najmniej dorównał Eastwoodowi, a jego finałowy pojedynek z Gian Marią Volonte to absolutny majstersztyk, jedna z najlepszych scen, jakie widziałem.
Przewyższył Eastwooda, w obydwóch filmach Leone, ale ,niestety, jego karierę trudno uznać za udaną, to co osiągnął w porównaniu do talentu... To i tak więcej niż Dean, ale Dean zagrał w paru filmach i tragicznie zmarł, a Lee... Eh, na stare lata spuścił z tonu.